sie 15 2003

faith...


Komentarze: 4

Utraciłem wiarę dawno temu... Nie chodziłem do kościoła  już bardzo długo, ale to raczej z lenistwa. Mimo wszystko wierzyłem... wierzyłem, że to wszystko nie jest dziełem przypadku. Że ktoś gdzieś tam to wszystko zaplanował, że, mimo iż wydaje mi się, że mam wpływ na swoje życie to tak naprawdę nic nie zależy ode mnie.

Minął jakiś czas i chyba utraciłem wiarę w Boga... Nawet nie wiem jak to się stało... Po prostu, któregoś dnia usiadłem zacząłem myśleć no i wymyśliłem... Byłem nawet w kościele, bo nie chciałem by tak było... Jakże ubogi jest człowiek, który nie ma wiary... Modliłem się długo, chyba zaczęło się już robić ciemno i nic... tylko cisza, pustka... Pomyślałem, że tak ma być i tyle, pewnie nie uda mi się nic na to poradzić. Jeden ma wiarę, inny nie, ale obaj żyją.

Jednak wierzyłem, że mogę coś zrobić ze swoim życiem, że nie musi być takie szare, bezbarwne. Miałem nadzieję, że mimo wszystko kiedyś uda mi się spełnić swoje marzenia, że w końcu moje życie będzie takie jak tego chcę.

Okazuje się, że czego bym nie zrobił to jestem jeszcze dalej od realizacji moich marzeń. Właściwie zamiast zbliżać się, dążyć do nich, coraz bardziej się oddalam, paląc mosty za sobą.

 

Siedziałem ostatnio w nocy gdzieś tam na odludziu i miałem mnóstwo czasu by zastanowić się nad tym wszystkim. Coraz bliżej mi do trzydziestki, a tak naprawdę nie mam niczego, a to, co miałem to albo straciłem i nie potrafiłem już odzyskać, albo nawet nie próbowałem zdobyć.

O czymkolwiek bym nie pomyślał, wszystko wygląda tak samo dennie. Rozmawiałem o tym nawet z przyjaciółką. Mówi: „Nie przejmuj się, będzie dobrze, w końcu Ci się uda...”, no tak, wiele razy już miało mi się udać. Tysiące razy już mówiłem sobie „Będzie lepiej”, ale nigdy nic z tego nie wychodziło. Nawet, jeśli przez chwilę coś się w moim życiu zmieniało to tylko po to bym za chwilę mógł to stracić i czuć się jeszcze gorzej.

Wymyśliłem, że rzucę to wszystko i zacznę jeszcze raz od początku, że ułożę sobie zupełnie nowe, szczęśliwe życie...

 

...ale straciłem wiarę, że to może się udać

 

dr_agon : :
15 sierpnia 2003, 16:15
podobno czasem wiara w osiagniecie celu przeszkadza w jego osiagnieciu ale tez czasem pomaga. a osiagniecie celu? czasem nie wiemy gdzie tak naprawde jest cel... i tu przydala by sie opowiesc o W. ale nie ma sensu jej pisac. wazne ze czlowiek ktory nie wierzyl w nic, nawet w siebie, w sens swojego zycia, jadac samochodem 140 km/h w bardzo niekorzystnych warunkach(banalne, prawda?) a potem lezac na dachu wiezowca i patrzac w gwiazdy i samoloty startujace z lotniska uwiezyl. we wszystko. w siebie.
15 sierpnia 2003, 14:32
2 lata temu spadlo na mnie cierpienie ,jak grom z jasnego nieba przytloczylo mnie do ziemi....i wtedy pomyslalam"to juz koniec" cos we mnie umarlo.Nie wiedzialam wtedy ze umarlo po to aby cos nowego moglo sie narodzic.Nieraz trzeba wlasnie tak "umrzec".To dobrze ze straciles wiare bo masz teraz miejsce na ta PRAWDZIWA WIARE!Nie znajdziesz jej wlasnymi silami ,my ludzie sami mozemy tylko spasc nizej ,znajdziesz ja odwolujac sie do Niego ,a On Ci wskaze droge...Zreszta On daje znaki Tobie juz teraz ...mowi do Ciebie DZIS...mowi poprzez innych ludzi ,wydarzenia...to prawda Jest troche Cichy ,ale to dlatego ze sie nie chce narzucac ani naruszyc Twojej wolnosci.On czeka na Ciebie ,nie ustawaj w przebywaniu z Nim ...Jesli milczy to znaczy ze chce Ci cos powiedziec i czeka az bedziesz gotowy na sluchanie i On Cie do tego przygotowuje teraz. Proponuje Ci pojsc na film ktory niedawno widzialam pt"Bruce Almighty" powinnien byc w Polsce za jakis miesiac ,a moze juz jest...niewiem ,w sumie to komedia ,ale Pan Bog przez
15 sierpnia 2003, 14:08
A da się ją odzyskać? Może nie wszystko stracone?
karotka
15 sierpnia 2003, 14:08
gdybym nie miala w co wierzyc oszalalabym na tym swiecie, pamietaj wiara+nadzieja+milosc

Dodaj komentarz