Prolog
Komentarze: 7
Dwadzieścia pięć lat. Czy to możliwe żeby życie tak szybko uciekało? Jeszcze niedawno chodziłem do szkoły. Jeszcze niedawno miałem tylu znajomych. Jeszcze niedawno...
Co z tego wszystkiego zostało? Czuję jak bym miał przynajmniej pięćdziesiątkę na karku i wnuki. Moi znajomi, albo są żonaci albo trwają w stałych związkach. Kumpele... chyba już nie mam nawet koleżanek, chociaż nigdy nie było tak źle. Co takiego się stało, że zostałem sam? Gdzie popełniłem błąd? Cholera... Muszę sobie zapalić... Czuję, że życie ucieka mi między palcami...
Nie chciałem żeby tak się stało, ale co mogłem poradzić. To nie była ta szkoła, to nie byli ci ludzie i to w rezultacie nie byli ci profesorowie. Po prostu, wolałem siedzieć na starym rynku, w muzeum, albo w Zoo. Tak, zwierzaki mnie luzują kompletnie. Czasem chciałbym być ptakiem.
No i co się stało? Wypieprzyli mnie i tyle. Wypieprzyli, jak niepotrzebny papier, jak coś materialnego, a ja przecież też myślę... a może nie. No i kurwa ten mój brak ambicji. Do pracy, pieniądze, kasiorka, to było ważne. Gdybym wiedział, co się stanie, postawiłbym świat do góry nogami żeby skończyć jakąś pieprzoną szkolę. Ale, po co? Przecież praca była lepsza. I do tego jeszcze ten koszmarny zawód. Dlaczego akurat to musiałem pokochać? Dlaczego chciałem być pieprzonym kierowcą? To takie romantyczne, przemierzać świat za sterami Volvo. Laski na to polecą. Taaa. I co? Przemierzam świat. Sam. Po prostu sam. Jestem pięć tysięcy km od domu, wracam, ale, po co? I tak nikt na mnie nie czeka. Wracam do... nikogo.
Miłość? To takie wielkie, piękne słowa. Tak. Była miłość... ale już się zmyła. Czasem ludzie chyba nie wiedzą, co to słowo tak naprawdę znaczy. Tak, byłem z nią trzy, a może cztery lata. I już nie jestem. Zdrada? Można wiele wybaczyć. Nawet zdradę, nawet ciągłe zdrady. Czasem to nie wystarcza. Czasem możesz wybaczyć, ale to i tak nic nie znaczy dla kogoś.
W sumie prawie byłem szczęśliwy. Odzyskałem wolność. Było GIT. Wódeczka, panienki, wódeczka, imprezki, wódeczka i znowu panienki, a jak już nie było imprezek to zawsze przecież była wódeczka. A potem znowu myślałem, że coś się zmieni w moim popieprzonym życiu. Kocham Cię Tomek. Tak miło było to usłyszeć. Jesteś dla mnie lekiem uspokajającym. No przecież kurwa nigdy nikt mi czegoś takiego nie mówił. Boże, dzięki Ci. To w końcu to. Nareszcie się udało. Naprawdę ktoś mnie kocha. Ta. I co? I się nagle odkochała. Tak po prostu. Bo zupa była za słona...
Do dupy z taki życiem. Tylu rzeczy jeszcze nie robiłem. Tak wielu rzeczy jeszcze nie widziałem. Warto jest żyć... ale dlaczego muszę sam?
Nawet chyba nie mam już przyjaciół. Kończą studia, znajdują dobrą pracę, są w szczęśliwych związkach, a ja... Nie nadążam za nimi. Staram się, ale już po prostu nie daję rady. Zostaję w tyle...
Głupi jesteś, debil, idiota. W domu też tego słucham. „Rafał magisterium broni, a ty idioto?” Rzygać mi się chce. I co? Znowu mam się upić? Nawet już się kasa skończyła. Chyba pojadę sobie gdzieś... Może do Zoo? Dawno nie byłem.
Może są jakieś fajne ptaki...
Dodaj komentarz