Archiwum październik 2005


paź 03 2005 życie...
Komentarze: 5

źycie…

 

Ciągła gonitwa za pieniędzmi, pracą, karierą i rozwiązywaniem problemów dnia codziennego zdominowała życie większości ludzi na tej planecie.

Człowiek rodzi się, uczy się pierwszych słów, stawia pierwsze kroki… Zwykle rodzice lub opiekunowie stanowią dla małego człowieka absolutny autorytet. W wieku młodzieńczym człowiek zwykle zaczyna przeciwstawiać się wszystkim i wszystkiemu by po jakimś czasie zrozumieć, iż jest tylko kolejnym trybikiem wielkiej maszyny zwanej światem. Wybitne jednostki przeciwstawiają się temu porządkowi rzeczy próbując zaistnieć. To właśnie dzięki takim ludziom mamy postęp cywilizacyjny, żyje nam się lepiej, jeździmy lepszymi samochodami, mamy komputery i tak dalej. Jednak zdecydowana większość populacji znika w rutynie dnia codziennego. Przeciętny człowiek po zdobyciu wykształcenia, zakłada rodzinę, znajduje pracę… Rodzą się dzieci. I to my przelewamy tym razem wszelkie nasze „mądrości” na nasze pociechy. I tak kolejne pokolenie zaczyna swoje istnienie. Ludzie rodzą się, żyją i umierają… Wielka maszyna wydaje się działać bez końca…

 

Czy to znaczy, że pojedyncza osoba jest nie ważna? Czy to oznacza, że JA się wcale nie liczy?

 

Urodziłem się. Zacząłem mówić, chodzić… Uczyłem się i uczę nadal. Pracowałem i nadal przecież pracuje. I co dalej? Nie założyłem rodziny, nie mam dzieci. Komu wiec mógłbym przekazać to, co we mnie jest wartościowego? Czy to wszystko, o czym zawsze marzyłem, czy to wszystko, do czego z takim trudem dążyłem i robię to nadal, nie ma najmniejszego celu?

 

Czy komuś zrobi się smutno, gdy umrę?

Czy ktoś zapłacze nad moim grobem?

Czy ktoś położy na moim grobie choćby jeden kwiatek?

 

Te pytania pozostają dla mnie bez odpowiedzi…

dr_agon : :